Mały rekonesans turystyczno-wspinaczkowy na Sycylii. Odwiedziliśmy San Vito Lo Capo na północno-zachodnim skraju wyspy. Pojechaliśmy w drugiej połowie października, czyli po prostu szukaliśmy ucieczki od coraz bardziej panoszącej się w Polsce jesieni. Efekt: jesteśmy oczarowani. Wszyscy uczestnicy jednogłośnie stwierdzili: jest pięknie!. Surowa przyroda, pyszne jedzenie i cudowne słońce! Taki szybki powrót do ciepłego lata i wszystkiego co z nim jest związane.
Atrakcje? Codzienna kąpiel w Morzu Śródziemnym stała się rytuałem. Ciepła, krystalicznie czysta woda do tego zachęcała. No i oczywiście kawa. Czy jest gdzieś lepsza niż we Włoszech? Ale to były dodatki. Główny cel to poznanie wyspy, a przynajmniej jej części. Zacznijmy od wspinaczki. Ściany w rejonie San Vito przyciągają pełnym zakresem trudności – dla początkujących i dla mistrzów. Mur skalny długi na 4km z drogami dla każdego i to dobrej jakości. W dodatku w każdej chwili można zejść na brzeg morza, które jest maksymalnie 200 metrów od skały. Cudowne!
Dodatkowo na campingu jest basen, więc nawet jak ktoś nie lubi słonej wody, to będzie mieć inne rozwiązanie problemu chłodzenia się.
Przy samym wybrzeżu jest kika wysokich gór. Na większość z nich prowadzą szlaki turystyczne. Mają między 700 a 900 metrów wysokości. Niby nie dużo, ale w tym przypadku wysokość bezwzględna równa jest względnej. Czyli do pokonania jest całe 700-900 metrów. A to tyle samo co np. wejście w Tatrach na Giewont z Zakopanego.